Badanie zlecone przez Grupę AdRetail i operatora systemu BLIK pokazało, że obszary wiejskie są zaniedbane przez polski e-commerce. Wraz z wielkością aglomeracji wzrasta zainteresowanie e-handlem, a w małych miejscowościach zainteresowanie zakupami online jest dużo niższe. Z jakiegoś powodu sklepy internetowe nie skupiają się na tej grupie odbiorców i nie targetują ofert tak, aby były dopasowane do tych konsumentów. Czy jest to segment wart uwagi?
Z dzisiejszej lekcji dowiesz się:
- jak wygląda rynek e-commerce na wsi i w małych miejscowościach;
- jak wykorzystać niedziele wolne od handlu w e-biznesie.
Sklepy stacjonarne nadal wiodą prym
W miastach poniżej 20 tysięcy mieszkańców klienci robią zakupy głównie w sklepach stacjonarnych. Tak deklaruje 57% ankietowanych. 52% osób przyznaje się, że zakupy robi przez strony internetowe, 15% korzysta z aplikacji i stron mobilnych, a 21% korzysta z social mediów. W jeszcze mniejszych miejscowościach e-zakupy nadal przegrywają ze sklepami stacjonarnymi. Powodów tego typu zachowań może być bardzo wiele. Przede wszystkim chodzi o wygodę i przyzwyczajenia. W miastach wybór marek w sklepach stacjonarnych jest szeroki. Zupełnie inaczej jest na wsiach. Tutaj punktów odbioru towarów, np. w opcji click and collect jest dużo mniej. Może się okazać, że po odbiór zamówienia o wartości 50 zł klient będzie musiał przebyć drogę kilkunastu kilometrów. W dużych aglomeracjach nie jest to problem, w miejscowościach poniżej 5 tysięcy mieszkańców może być to uciążliwe.
Badanie „Zakupy internetowe relalizowane przez mieszkańców średnich i dużych miast”, a także raport „E-commerce w Polsce 2017” pokazują, że od 2015 roku praktycznie nie zmieniła się liczba osób mieszkających na wsi i robiących zakupy internetowe. Nadal tylko 25% tych internautów decyduje się na zamawianie towarów w sieci. Główne powody, które wstrzymują resztę tej grupy przed zakupami to między innymi chęć obejrzenia towarów przed dokonaniem zakupu, a także obawa o bezpieczeństwo płatności. Mieszkańcy mniejszych miejscowości obawiają się także o to, że mogą zostać oszukani przez sprzedającego.
Zakaz handlu w niedzielę na korzyść e-sprzedawców
Wartość e-handlu w Polsce szacuje się na 36, a nawet 40 miliardów złotych. Cały czas mówi się, że e-commerce może stanowić w 2022 roku 25% całego wolumenu sprzedaży. Nadal wydaje się to być mało realne, bowiem na dużo bardziej dojrzałym rynku amerykańskim wskaźnik ten wynosi niecałe 14%. Na pomoc może jednak przyjść zakaz handlu w niedziele, który zaczął napędzać sprzedaż internetową, szczególnie w branży spożywczej. Lokalni sprzedawcy, którzy już teraz oferują dostawę do domu produktów zamówionych online, mogą oczekiwać zwiększenia liczby zamówień. Duzi gracze rynkowi odpuścili rynki wiejskie i skupili się na wielkich aglomeracjach, a to właśnie małe miejscowości mogą stać się szansą dla nowych biznesów. Jak można w takim razie trafić do odbiorców na wsi? Na początku nawet nie są potrzebne do tego rozwiązania e-commerce, a jedynie telefon i zamieszczona w Internecie oferta. Wszystko po to, aby zbadać dany rynek. Wystarczy popatrzeć na działania Szopi, aby zobaczyć, jak bardzo zmieniły się zachowania klientów w związku ze zmianami przepisów. Dzięki zakazowi handlu w niedzielę platforma zaobserwowała wzrost zamówień o 30% w piątki oraz soboty. W weekendy zamawiane są produkty pierwszej potrzeby: pieczywo, masło, ser, mleko, śmietana czy owoce. Popularne są również ciasta i słodycze.
Sieć Żabka deklaruje, że ich markety będą otwarte w dni wolne od handlu. Niestety nie wszystkie punkty franczyzowe decydują się na ten krok. To tylko jeden z przykładów. Rynek szybko reaguje na takie rzeczy, jak zakaz handlu w niedzielę. Już pojawiła się aplikacja, która pokazuje najbliższe otwarte w dni wolne od handlu sklepy, które zakaz nie obowiązuje, a czescy sąsiedzi chcą zainteresować przygranicznych mieszkańców swoimi marketami.
W małych miejscowościach sklepów otwartych w niedziele wolne od handlu jest jak na lekarstwo. Dodatkowo często oddalone są one od miejsca zamieszkania o wiele kilometrów, dlatego w nagłej potrzebie klient będzie musiał sam wsiąść do samochodu lub na rower i podjechać do najbliższego punktu lub skorzysta on z usług e-sklepu, który dostarczy mu zakupy w ciągu 1-2h od zamówienia. To jest możliwe.
Jest jeszcze miejsce dla nowych e-biznesów
Jak pokazuje raport „Raport z polskich sklepów internetowych” nadal na rodzimym rynku jest miejsca dla nowych e-biznesów. Mowa nawet o luce, którą może zapełnić kilka tysięcy sklepów. Najważniejsze jest jednak to, że ogromną szansą dla nowych przedsiębiorców jest inwestowanie w e-zakupy. Tutaj jest jeszcze wiele miejsca na nowe rozwiązania. Dodatkowo, jeśli przyjrzymy się temu, gdzie powstają nowe e-biznesy, to okazuje się, że nie są to jedynie duże miasta, ale właśnie małe miejscowości.
Mieszkańcy obszarów wiejskich będą zmieniać swoje przyzwyczajenia zakupowe, szczególnie, że coraz częściej oczekujemy dostępu do luksusowych artykułów, nieosiągalnych w lokalnych placówkach. To będzie dotyczyło głównie ubrań, elektroniki i elementów wyposażenia wnętrz, a także artykułów spożywczych. Oczywiście zmiany będą następować systematycznie i potrzeba na nie czasu, ale już teraz można przygotować się na nowych klientów, którzy nie są jeszcze tak bardzo „dopieszczeni” przez konkurencję.